Współczesny Polak miałby trudności z porozumieniem się ze swoimi średniowiecznymi przodkami.
Chociaż mówili oni tak jak my językiem polskim, to w ciągu kilkuset lat przeszedł on wiele przeobrażeń – o czym pisze Izabela Rosińska.
W staropolskim znaczenie miał iloczas, czyli czas trwania samogłoski. Istniało np. a długie i a krótkie – w zależności od wymowy zmieniało się znaczenie wyrazu. Na początku XVI wieku iloczas zaczął zanikać, a samogłoski zaczęły się dzielić względem barwy: na jasne i ścieśnione (pochylone). Obecnie klasyfikujemy je według innych kryteriów. Oprócz tego, dawni Polacy inaczej akcentowali wyrazy.
W najdawniejszych czasach akcent był ruchomy, następnie ustabilizował się na pierwszej sylabie. Akcent inicjalny możemy jeszcze dziś spotkać w niektórych gwarach, np. podhalańskiej. W polszczyźnie ogólnej zaś posługujemy się akcentem paroksytonicznym, czyli kładzionym na przedostatnią sylabę.
W języku dawnych Polaków nie istniała dwuwargowa głoska ṷ (,,eł”), tylko przedniojęzykowo-zębowe ł. Uwaga – mówimy o dwóch różnych dźwiękach zapisywanych tą samą literą. Tzw. ,,ł sceniczne”, jak czasem nazywana jest ta dawna głoska, możemy usłyszeć w przedwojennych filmach i piosenkach, a także wśród starszego pokolenia o kresowych korzeniach.
Nasi średniowieczni rodacy posiadali również inną odmianę części mowy. Rozróżniali bowiem liczbę podwójną, czyli odnoszącą się tylko do dwóch osób, np.: dwa syny, dwie dziewce, moima oczyma. We współczesnej polszczyźnie ostały się jej relikty, w tym słynne ,,róbta, co chceta”, przy czym czasowniki te są używane w stosunku do kilku osób, nie tylko pary.
W najstarszych zabytkach literatury polskiej możemy odnaleźć zastosowanie dwóch czasów, które wkrótce zaniknęły w języku. Pierwszy z nich to aoryst sygmatyczny II, czyli prościej mówiąc – czas przeszły dokonany występujący prawdopodobnie w prasłowiańskim. Drugi to imperfectum, odnoszący się do czynności trwającej lub powtarzającej się w przeszłości. Dłużej za to żył w naszym języku czas zaprzeszły złożony, wyrażający czynność dawno minioną lub poprzedzającą inną. Polak mówił wówczas o sobie: ,,chodził jeśm był”.
Oczywiście różnic między językiem dawnym a współczesnym jest o wiele więcej. Trzeba jednak dodać, że nie tylko rozmowa z przodkami byłaby dla nas problematyczna, ale i czytanie średniowiecznych tekstów.
Wie o tym każdy uczeń, który omawiał w szkole “Bogurodzicę”. Słownictwo tej najstarszej polskiej pieśni religijnej jest w większości niezrozumiałe, lecz to nie jedyna przeszkoda w odbiorze dawnej literatury. Oryginalne teksty zapisane są w taki sposób, że jedna litera odpowiadała kilku głoskom, np. ,,c” może oznaczać c, k, cz. Z kolei ,,z” czyta się jako z, ś, ź, ż. Wynika to z faktu, że skrybowie usiłowali dostosować alfabet łaciński do języka polskiego – było to zadanie karkołomne, gdyż łacina posiada mniej głosek niż polszczyzna (i kilka nieznanych naszemu językowi).
Chaos w pisowni potęgował fakt, że ortografia nie była skodyfikowana, zatem każdy pisarz stosował różne rozwiązania w jej zakresie.
Zdj. okładkowe: Marcin Centkowski
Zdj. w tekście: Rękopis Bogurodzicy, www.wikimedia.org
Bibliografia:
- Janusz Strutyński, Elementy gramatyki historycznej języka polskiego, Kraków 2002.
- Zenon Klemensiewicz, Historia języka polskiego, Warszawa 1976.
- Krystyna Długosz-Kurczabowa, Stanisław Dubisz, Gramatyka historyczna języka polskiego, Warszawa 2001.
- Bogdan Walczak, Zarys dziejów języka polskiego, Wrocław 1999.
- Dorota Sokołowska, Słynne, gładkie Ł, Polskie Radio Białystok, 15.11.2016, 17.15-17.30.