18 lutego 2021 r. liczba pojazdów jeżdżących po Czerwonej Planecie zwiększy się o 100%. Z jednego do dwóch. Niestety, liczba pojazdów w przeliczeniu na jednego mieszkańca/obywatela prawdopodobnie jeszcze co najmniej przez kilka (-naście/-dziesiąt?) lat będzie nieokreślona.
Marsjańskie (i nie tylko) pojazdy liczy, opisuje i trochę chwali Wojtek Kryszak.
Czerwona Planeta to oczywiście Mars (którego w Grecji nazywają Aresem), a samochód to łazik “Perseverance”. Jest starszym bratem (albo siostrą) łazika “Curiosity”, który uprawiał marsjański off-road od 2012 r., a od 2018 r. do teraz był jedynym sprawnym pojazdem planetarnym (obcoplanetarnym, chyba że nie będziemy liczyć kilku miliardów pojazdów na Ziemi).
“Perseverance” jest bardzo podobny konstrukcyjnie (wymiarami, masą, napędem, układem jezdnym) do swego towarzysza – tak, towarzysza, a nie poprzednika. Działający od prawie dekady “Curiosity” jest nadal całkowicie sprawny i co ważne, działa w innym miejscu i ma inne instrumenty badawcze. Nie zostanie więc porzucony, ma działać tak długo jak to możliwe, a jeśli pechowo gdzieś nie utknie lub nie przysypie go burza piaskowa, to być może podziała jeszcze kolejną dekadę czy dwie…I to mimo tego, że zwie się “Ciekawość”, a to jego młodszy towarzysz ma być tym wytrwałym.
Oby “Wytrwałość” miał tyle wytrwałości (i szczęścia) co “Ciekawość”, bo stoi przed nim wiele równie ciekawych zadań. Na szczęście jest do tych zadań dobrze przygotowany: ma na pokładzie wiele kamer, laserów, spektrometrów, georadar (radar ,,patrzący’’ pod nogi łazika, no może raczej pod koła), czujniki meteo i testowe mini laboratorium do wytwarzania tlenu z dwutlenku węgla (ta technologia będzie potrzebna kiedyś misjom załogowym).
Najciekawsze medialnie (przynajmniej na początku misji) będzie jednak inne urządzenie na pokładzie “Perseverance”. Szczególnie interesująco zrobi się jednak wtedy, gdy urządzenie to z tego pokładu się oderwie – jest to bowiem mały eksperymentalny śmigłowiec.
Nie jest to zwykły dron-wielowirnikowiec podobny do tych z supermarketu, ale prawdziwy śmigłowiec ze sterowaniem skokiem łopat i w układzie współosiowym. Jednym słowem – droga zabawka. Zabawy te to dopiero pierwszy krok do budowy dużo większych, sprawniejszych i więcej potrafiących maszyn do latania w bardzo rzadkiej marsjańskiej atmosferze. Szanse na pracę jako (latający) pilot na Marsie są niewielkie, ale operatorów dronów pewnie kiedyś będzie potrzeba wielu.
Powolutku robi się na Marsie (i wokół niego) tłoczno, bo za kilka miesięcy na Marsie wylądować ma pierwszy pojazd chiński, a przed paroma dniami w odstępie kilkudziesięciu godzin na marsjańską orbitę przybyła chińska sonda “Tianwen 1”, która przenosi m.in. lądownik mający ten pojazd bezpiecznie dostarczyć, oraz druga sonda – tym razem opracowana w Zjednoczonych Emiratów Arabskich i nosząca imię “al Amal”. Jeśli nic się nie zepsuje, to Marsa badać więc będą niedługo – i ponownie, było już tak w czasach działania europejskiej sondy “ExoMars Trace Gas Orbiter” – misje wysłane z kilku krajów, a niedługo po raz pierwszy aż 3 sprawne (oby) łaziki.
Łaziki, a raczej kołowe roboty, są na tyle ciekawe, że warto pomówić o nich szerzej. Szczególnie o ich historii. Przede wszystkim pamiętać należy, że pozaziemskie pojazdy-roboty to nie jest wynalazek ostatnich lat.
Nawet nie ostatnich 20 lat i nie 30 lat. Pierwszym robotem jeżdżącym po czymś innym niż powierzchnia Ziemi (wliczając w to dna ziemskich akwenów) był bowiem “Łunochod 1” . A kiedy ten pojazd działał?
Nazwa sugeruje, że może chodzić o Lunę, czyli Księżyc ( lunatykowanie ma wielki związek z Księżycem) i że nie jest to pojazd amerykański, więc zapewne radziecki i zapewne z okresu dynamicznego rozwoju techniki astronautycznej (zwanego czasem ,,wyścigiem’’). Tak, działo się to ponad pół wieku temu!
“Łunochod 1” wylądował na Księżycu 17 listopada 1970 roku, ponad rok po lądowaniu na Księżycu misji “Apollo 11” i ponad 10 lat od pojawienia się na Księżycu pierwszego obiektu ludzkiego (ale oczywiście nie ziemskiego), jakim była sonda “Łuna 2”.
Eksploracja Księżyca była już dość zaawansowana, ale odbywała się albo z sond przelatujących koło Księżyca, albo z księżycowej orbity, albo za pomocą instrumentów na nieruchomych lądownikach (programy “Łuna” , “Surveyor” i “Ranger”, choć te ostatnie raczej nie lądowały a celowo rozbijały się o Księżyc). Albo przez ludzi -najważniejszym osiągnieciem (i najbardziej owocnym naukowo) było lądowanie na Księżycu właśnie ludzi, ale wiązało się to z dużym ryzykiem (choć zginęła tylko załoga “Apollo 1” i to na Ziemi) i ogromnymi kosztami. Związek Radziecki nie chciał (nie mógł?) decydować się na taki wysiłek, ale nie chciał zostawiać Księżyca Amerykanom. Odpowiedzią na zapotrzebowanie naukowców (ale przede wszystkim na potrzeby propagandowe, nie inaczej było w USA) był program zdalnie sterowanych księżycowych robotów jeżdżących.
Pierwszy pojazd niestety nie dotarł do Księżyca, ale kolejny – przemianowany po udanym lądowaniu właśnie na “Księżołaza Pierwszego” – miał już więcej szczęścia. “Łunochod 1” był całkiem pokaźny, wielkości pojazdów tupu Fiat 126p czy VW Garbus, a ważył też sporo bo 750 kg. Miał działać przez 3, lecz pracowicie spędził na Księżycu aż 9 dni księżycowych, co wydaje się krótkim okresem, ale dla nas Ziemian to aż 9 miesięcy. Przejechał w tym czasie 10,5 km oraz wykonał 206 zdjęć panoramicznych i około 20 000 zdjęć wąskokątnych. Wykonał też blisko 500 pomiarów twardości gruntu, 25 jego analiz chemicznych, oraz pomiary pola magnetycznego i promieniowania kosmicznego w zakresie rentgenowskim.
Była to bardzo udana misja, więc nie dziwi że postanowiono wysłać na Księżyc kolejny pojazd – “Łunochod 2”. Był trochę cięższy 850 kg, szybszy (maksymalnie 5 km/h w porównaniu do 2 km/h poprzednika) i wyposażony w nieco inne instrumenty. “Księżołaz Drugi” działał tylko niecałe 4 miesiące (miał pecha i zabrudził sobie pyłem radiatory chłodzące), ale pokonał w tym czasie aż 39 km po bardzo pagórkowatym terenie.
Tak jak poprzednik fotografował (86 panoram i 80000 zdjęć wąskokątnych) oraz badał grunt i mierzył promieniowanie kosmiczne. Podobnie jak “Pierwszy” był też wyposażony we francuskie zwierciadło dla promieni lasera (typu “kocie oczko”), a zwierciadła te okazały się lepsze niż zwierciadła ustawiane w misjach Apollo. Ogółem “Księżołazy” pracowały przez ponad rok i zebrały ogromny materiał fotograficzny oraz wykonały bardzo cenne pomiary. Udowodniły przede wszystkim, że można skutecznie i aktywnie poznawać inne światy pojazdem kołowym. I to z oddali, bo choć po Księżycu jeździły w latach 1971-72, czyli mniej więcej w tym samym czasie, załogowe jeepy 3 ostatnich misji “Apollo” (misje 15., 16. i 17.), to były one po prostu lekkimi elektrycznymi samochodzikami.
A następne pojazdy? No cóż, ale kolejny po “Łunochodach” pojazd bezzałogowy, który jeździł po nieziemskim piachu to dopiero amerykański robocik “Sojouner” wysłany na Marsa w latach 90. Po nim były bliźniacze “Spirit” i “Opportunity”, ten drugi w 2014 roku miał już na liczniku ponad 40 km czym pobił 40-letni rekord “Łunochoda 2”. Wreszcie w 2011 przyszedł czas na potężny, bo ważący nawet trochę więcej niż “Łunochod 2”, i ciągle aktywnie działający pojazd “Curiosity”.
Czy po Marsie pojeżdżą kiedyś ludzie? Czy będą tam drogi i może autostrady? Może nawet płatne autostrady… Czas pokaże, ale plany wysłania ludzi na Marsa znów – po kilku dziesięcioleciach zastoju i lotach tylko na niską orbitę Ziemi – są ambitne, a niektórzy całkiem serio mówią o tym, że chcą na Marsie umrzeć, i to nie podczas lądowania.